Bezkresny Kazachstan / An endless Kazakhstan

Kraj, którego rozmiarów poważnie się obawiałem.

A country whose size I was seriously afraid of.

Nie polubiliśmy się z Kazachstanem. Jak w przypadku każdego innego kraju, nie chciałem się uprzedzać. Szczegółowa kontrola bagażu przy wjeździe? Biurokracja? Koszmarny, 45-stopniowy upał? Nie ma sprawy. Kiedy jednak drugiego dnia zobaczyłem środkowy palec wystający z przejeżdżającego samochodu podparty splunięciem pomyślałem, że może nie jest to najprzyjaźniejsze miejsce. Pierwszy kraj, gdzie mnie okradziono. Telefon zostawiony na 5 minut w pokoju hostelu zniknął zabrany przez współlokatora. Na szczęście dzielna milicja kazachska odnalazła go, co jak potwierdzili lokalesi było dość niezwykłe. Trzeba napisać, że spotkałem też fantastycznych ludzi. Sergiej, który zespawał mi wahacz i nie chciał złamanego tenge czy Wołodia, fantastyczny mechanik, z którym się zaprzyjaźniłem podczas pobytu w Almacie. A potem pojechałem w stronę granicy z Kirgizją i skończyło się tak, jak zaczęło - smutnym ‘fuckiem’.

Ogrom Kazachstanu jest niezaprzeczalny. Wiedziałem o tym już przed przyjazdem i obawiałem się go. Pierwszy kraj, w którym porzuciłem wolne tempo 200 kilometrów dziennie na rzecz dotarcia z jednego miasta do drugiego. Muszę powiedzieć, że legenda prostej jak strzała 'Route 66' jest według mnie ściemą i zupełnie nie sprawdza się na motocyklu. Opuściłem Kazachstan po przejechaniu ponad 6.000 kilometrów. Monotonny krajobraz przez tyle czasu był sporym wyzwaniem zarówno od strony fizycznej jak i psychicznej.

We didn’t become close friends with Kazakhstan. Like in any other country I didn’t wanted to get biased from the start. Meticulous border control? Red tape? Exhausting, scorching heat? Not a problem. However, when on a second day I saw a middle finger salute from a passing car accompanied by spitting, I though that maybe it’s not the friendliest of places. First country I’ve experienced theft. My mobile left charging at the dormitory for 5 minutes, disappeared stolen by a room mate. It was close to a miracle that a brave kazakh police found it some days later. I have to write that I’ve met also some exceptional people. Sergey the welder, who repaired my swingarm and didn’t wanted to accept not a single tenge or Volodia, a fantastic mechanic from Almaty, with whom I become friends. Unfortunately it ended like it started, with a sad ‘fuck’ sticked out in my direction when I was heading to the Kyrgyz border.

Kyrgyzstan vastness is undeniable. I knew about it before arrival and was afraid of it. It was the first country in which I left my slow pace of 200 km a day to be able to reach closest cities. I have to say that a legend of a straight till the horizon ‘Route 66’ is a scam and it doesn’t work on a motorcycle. I left Kazakhstan after riding over 6.000 km. Monotonous landscape was a great challenge both physically and mentally.


Uralsk


Przyroda Kazachstanu

Previous Post