Kazbek
Góry to ten element, który powoduje, że Gruzja jest Gruzją. Po pełnym wrażeń pobycie w Swanetii miałem ciągły niedosyt. Po wizycie w Dawid Gareji pojechałem na północ, w pobliże góry Kazbek. Trasa, która tam wiedzie nie jest szczególnie przyjemna. Jest to główna trasa tranzytowa łącząca Gruzję z Rosją, więc ruch jest spory włączając w to mnóstwo tirów, za to widoki na miejscu wynagradzają nieprzyjemny dojazd. Główna miejscowość regionu to mocno turystyczne miasteczko Stepancminda. Myślałem, że to tu będę nocować, ale nie dane mi było, o czym za chwilę. Stepancminda to górska osada otoczona zewsząd wysokimi górami. Jedną z atrakcji poza trekingiem jest klasztor Św. Trójcy - Cminda Sameba po gruzińsku. Można się tam dostać pieszo lub terenowym samochodem lokalnych przewoźników. Ja jednak zdecydowałem się wjechać na górę na własnym motocyklu. Moja Yamaha jest stworzona do takich wyzwań. Widok z poziomu klasztoru jest nieziemski i zapiera dech w piersi.
Koło klasztoru dowiedziałem się, że w pobliżu jest również wodospad, który warto zobaczyć. Pojechałem tam. Gdy wracałem znad wodospadu, motocykl zaczął się dziwnie zachowywać. Miałem uczucie, że „płynie”. Okazało się, że złapałem pierwszą, w czasie tego wyjazdu, gumę. Zabrałem się do wymiany uszkodzonej dętki. Niestety nie sprawdziłem dokładnie opony i założony 'zapas', również został przebity. Właśnie zastanawiałem się co zrobić, kiedy znad wodospadu nadjechał samochód wiozący turystów. Przemiły Gruzin spytał czy nie potrzebuję pomocy. Opowiedziałem o swojej sytuacji. Z miejsca zaproponował, że podrzuci mnie i tylne koło do wulkanizacji. Zgodziłem się i, jak się później okazało, był to spory błąd. Dlaczego? Była godzina 19, a wieczorem nie załatwia się spraw w Gruzji. Dwie miejscowości dalej zostałem pozostawiony obok zamkniętego warsztatu wulkanizacyjnego z informacją, że wulkanizator zaraz się zjawi. Samochód odjechał z turystami do Tbilisi, a ja czekałem. Po niespełna 45 minutach pojawił się wulkanizator z kolegą. Obaj na bani. Wulkanizator popatrzył na koło motocyklowe, tak jakby zobaczył jednorożca. Kiedy musiałem wyjaśnić, co to jest rim lock, wiedziałem już, że nie skończy się to dobrze. Pan wulkanizator zabrał się z kopyta do roboty. Odpalił hydrauliczną maszynę do zdejmowania opon z felgi. Pech chciał, że przycelował dokładnie w wentyl i zanim zaprotestowałem zgrabnie upierdolił wentyl w dętce. Niewiele myśląc, zabrałem felgę i oponę i opuściłem zakład wulkanizacyjny. Problem w tym, że zrobiło się ciemno, a ja byłem dobre 20 kilometrów od miejsca, gdzie zostawiłem motocykl. Przez dłuższą chwilę nikt się nie zatrzymywał. Z opresji wybawiła mnie gruzińska policja. Zapakowali koło do radiowozu i prując 120 km/h zawieźli mnie na miejsce. Gdy wysiadłem, okazało się, że w pobliskim domu pomieszkują robotnicy drogowi, którzy widząc mnie zaprosili mnie do środka. Opowiedziałem im swoje przygody, a oni dali mi ciepłej zupy i dali wino. Kiedy już zaprzyjaźniliśmy się trochę, stwierdzili, że czas na naprawę koła. Najpierw sprawdziłem oponę, która kryła w sobie kawałek drutu. Po jego usunięciu przyszedł czas na naprawę dętki. To nie skończy się dobrze, pomyślałem po raz drugi tego wieczora. O dziwo, naprawa potoczyła się bardzo sprawnie. Jeden z miejscowych przyniósł miskę z wodą, w której zlokalizowaliśmy dziurę. Zakleiłem ją przy użyciu łatki, a następnie wsadziliśmy dętkę w imadło, żeby klej chwycił. Przed położeniem się spać, napompowałem dętkę, żeby zobaczyć czy trzyma powietrze. Dostałem łóżko i zasnąłem szybko po tym, pełnym wrażeń dniu.
Omalo
Kolejnym miejscem, które chciałem koniecznie odwiedzić było Omalo. Słyszałem, że dojazd tam jest trudny. Miejscowi stanowczo odradzali wyjazd późnym popołudniem. Ja jednak zdecydowałem się jechać, z zamiarem przerwania podjazdu, jeżeli okazałby się za trudny. Do zachodu słońca miałem jeszcze 3 godziny. O trudności trasy niech świadczy fakt, że samochody ten 60 kilometrowy odcinek pokonują zazwyczaj w 5 godzin. Mi udało się to zrobić w 2 i pół godziny, ale było to bardzo wyczerpujące fizycznie. Kolana dawały się we znaki, po pełnej wybojów drodze. Drodze, która najpierw wspina się stromo na przełęcz na wysokości 2.800 metrów n.p.m., by potem równie gwałtownie opaść w dolinę. Noc spędziłem biwakując w okolicy wioski Omalo. Miejsce otoczone wysokimi, pokrytymi śniegiem górami uraczyło mnie przepięknym rozgwieżdżonym, nocnym niebem.
Kazbek
Mountains are what makes Georgia, Georgia. After a marvellous visit to Svaneti region I wanted more mountain experience. After a visit to David Gareji monastery I headed north to the Kazbek mountain. The road there is not a nice one. It’s a main transit route to Russia, the traffic is bad including heavy trucks. But all that is compensated by the phenomenal views at site. The main town of the region is a touristy Stepancminda. I thought I’m going to spend a night there but my fate was already sealed. Stepancminda is a mountainous resort surrounded by high peaks. One of the attractions, apart from hiking, is the monastery of the Holy Trinity - Cminda Sameba in georgian. You can hike there or be taken in a 4x4 wheeled car by locals. I decided to go there on my own motorcycle. My Yamaha was created for such conditions. A look from the monastery was really out of this planet.
While at the monastery I’ve been told there’s also a waterfall nearby worth visiting. So I went there. When I was returning from the waterfall my motorcycle started to behave funny. I had a feeling of it floating. It turns out to be my first tire puncture. I started to change my tube. Unfortunately I didn’t check the tire throughly and the spare got punctured as well. I just was thinking what to do when the car full of tourist came from the direction of the waterfall. The nice Georgian driver asked if he could help. I told him about my problem. Instantly he offered help to drop my and the wheel to the tire service. I agreed and, as it turned out, it was a mistake. Why? It was almost 7 pm and you don’t want to sort out things in Georgia in the evening. Two towns down the road I was left next to the closed vulcaniser service with the info he will be here shortly. The car with tourists continued toward Tbilisi and I was waiting. After 45 minutes there comes the vulcaniser with his friend. Both intoxicated. The guy looked at the motorcycle wheel like he saw an unicorn. When I started explaining what a rim lock is I already knew it’s not going to end well. He begun to work all pepped up. Started the hydraulic machine that takes the tire from the rim. Before I could say anything, he aimed at the valve section of the tire and slashed the valve. The tube was garbage now. Cursing, I took the tire and the wheel and left the place. In the meantime it got dark and I was good 20 kilometres from the motorcycle. I’ve tried to hitchhike but nobody stopped. Finally it was a police patrol that saved me from the misery. I got into the car and was catapulted at high speed to the spot. When I got out of the patrol car I was really wondering what to do next. It turned out that in the nearby building there were road builders who, when they saw me, invited me inside. I told them about my unfortunate complications and was treated with a hot soup and wine. A few glasses of wine further it was decided that we should fix the tube. I had bed feeling about it but it turned out very well. First, I checked the tire and exposed a piece of sharp metal. I removed it and passed to locating the puncture. One of the guys procured the bowl full of water. We located the puncture and patched it. The tube was put in a vice for a while and where pumped up to see if all is working all right. Then I was given a bed and passed out after the day full of action.
Omalo
The next place I wanted to visit badly was Omalo. I’ve heard that access road is tough. Locals advised against departing at late afternoon. I’ve decided otherwise, thinking that I will quit if the road turns out too hard. I had 3 more hours till the sunset. The route is hard. It usually takes 5 hours for a car to cover 50 kilometres. I managed to get there in 2,5 hours but it was very physically demanding. My knees were sore because of the bumpy road. The road which climbs steeply until it reaches the pass at 2.800 meters above the sea level, to fall down in sharp serpentines. I’ve spent the night camping close to the Omalo village. The place was surrounded by snowy peaks and showed beautiful, starry sky at night.