David Gareji - klasztor na południu. / David Gareji - a monastery in the south

Miałem już trochę dość zwiedzania klasztorów, ale i tak pojechałem na południe od Tbilisi zobaczyć David Gareja. Klasztor położony jest na ganicy z Azerbejdżanem. Nie jedzie się specjalnie długo. Najpierw, po wyjeździe ze stolicy trafia się w przemysłowe tereny, które nadawałyby się jako tło do post-apokaliptycznych gier. Im bliżej jesteśmy granicy, tym teren robi się coraz bardziej oputoszały. To zadziwiające, że nie trzeba odjechać daleko od Tbilisi, aby krajobraz zmienił się diametralnie. Nagle znajdujemy się na pustkowiu, a pejzaż zaczyna się układać w pofalowane pagórki. Żadnych miast, tylko droga przez niezalesione wzgórza. Gdy wreszcie dotrzemy do klasztoru zobaczymy świątynię wykutą w skale. Miejsce stworzone do odosobnienia. Brakowało mi trochę obecności mnichów, którzy w innych klasztorach chętnie rozmawiali ze mną i byli bardzo przyjaźni. Tu nie zobaczyłem żadnego. Byli tylko robotnicy remontujący zabudowania klasztorne. Gdy wejdzie się na wzgórze ponad klasztorem, można rzucić okiem na Azerbejdżan. Od razu widać różnicę. Gruzja to pofałdowne wzgórza, Azerbejdżan - płaska jak stół równina. Następnym celem był Kazbek, więc odbiłem na północ. Po paru kilometrach moim oczom ukazała się mała mieścina Udabno. Gdy do niej wjechałem, z radością zobaczyłem, że są tam hostele prowadzone przez europejczyków. Zatrzymałem się, żeby coś zjeść. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że prowadzą je Polacy. Jedzenie było pyszne. Zamieniłem parę słów z właścicielami. Z tego co widziałem, na brak gości nie narzekają. Oby tak dalej! Życzę im powodzenia.

I was a bit fed up with visiting monasteries but I went to David Gareji anyways. It's situated south of Tbilisi on a border with Azerbaijan. It's not a long ride. After leaving Tbilisi you go into an industrial surroundings that could be a post apocaliptic game scenery. When you start approaching a border landscape becomes deserted. It's surprising that you don't have to go far from Tbilisi for such a dramatic change in a scenery.Suddenly you find yourself in a backcountry with a wavy hills. No buildings in sight, only a road through a barren hilltops. When we finally arrive, we'll see a monastery carved in the hillside. It's definitely a perfect place for seclution. I lacked, however, a presence of monks, who at other monasteries were happy to talk to me and were really hospitable. I haven't seen any of them. There were only some workers renovating the monastery. When you climb a hill over the monastery you can have a peek onto Azerbaijan. There's no doubt where's the border. Georgia is hilly, Azerbaijan flat as a table. My next goal being Kazbek, I've went north and after just a few miles I've seen a small hamlet called Udabno. When I got there I've noticed some european hostels inside. Good, because I was pretty hungry. I was nicely surprised by the fact some Pole folks were running the place. The food was delicious. I've exchanged a few words with the owners. The place was pretty busy. I wish them all the best with this venture!

Previous Post Next Post