Wieże z kamienia. / The stone towers.

Swanetia była jednym z miejsc, które musiałem zobaczyć. Jej dziki krajobraz w połączeniu z charakterystycznymi kamiennymi wieżami, które w przeszłości chroniły mieszkańców domów przed napastnikami tworzyło dość romantyczną wizję odciętego od świata zakątka. Jej mieszkańcy posługują się lokalnym językiem niezrozumiałym dla Gruzinów. Dziś do Mestii, największego miasta Swanetii będącego jej stolicą, dostaniemy się całkiem dobrą drogą. Dodatkowo w mieście jest lotnisko. Z punktu widzenia miejscowych to dobra wiadomość. Mogą gościć u siebie dużo więcej turystów, którzy skuszeni egzotyką miejsca przybywają tłumnie. Jak na mój gust, nawet zbyt tłumnie. Dlatego kiedy dojechałem do Mestii i rozejrzałem się po mieście, zdecydowałem kontynuować podróż tak, aby noc spędzić w Ushguli. To był dobry wybór. Ushguli leży na końcu gruzińskiego świata. Dojazd tam jest utrudniony. Wioska leży na wysokości 2.100 metrów nad poziomem morza. Dominują domy-fortece umiejscowione na wzgórzach, z obowiązkowymi wieżami. Widoki w Swaneti zapierają dech w piersi. Jest po prostu przepięknie. Żeby przedłużyć ten pobyt zdecydowałem się wrócić do Kutaisi inną drogą niż ta, którą przyjechałem. Jeszcze niedawno nieprzejezdna, teraz dawała mi szansę na zamknięcie pętli wokół Swanetii. Postanowiłem spróbować. Tuż za Ushguli spotkałem Szkota, który majstrował coś przy swoim rowerze, na poboczu drogi. Zwykle w takich sytuacjach zjeżdżam, żeby zapytać czy wszystko w porządku. Okazało się, że rower nie wytrzymał trudów podróży po kamienistych drogach i oprócz dętki rozcięta była także opona. Jedyne co mogłem zrobić to ofiarować prawie puste opakowanie po kremie dezynfekującym, które Szkot użył jako obejmę wokół dętki w miejscu przecięcia opony. Pojechałem dalej i okazało się, że po niecałym kilometrze drogę zasypała ziemia, a stojący na poboczu buldożer próbował ją naprawić. W efekcie, miałem przed sobą grząską, rozmiękłą połać drogi, gdzie zakopałbym się po kilku metrach. Zszedłem z motocykla i zacząłem testować inne możliwości. Objazd okazał się trudny, ponieważ okalająca drogę łąka, również była mocno podmokła. W końcu nie widząc innej możliwości spróbowałem moich sił. Prawie się udało. Utknąłem chcąc wjechać z łąki na drogę. W tym momencie pokazał się poznany chwilę wcześniej Szkot i para Polaków w samochodzie terenowym. Pomogli mi przepchnąć motocykl przez najbardziej zabagniony odcinek. Dzięki nim mogłem kontynuować podróż i podziwiać jeden z najpiękniejszych zakątków Gruzji.

Svanetia was one of those places I just had to see. It’s wild landscape with the characteristic stone tower, which were in the past a safe heaven for inhabitants during an attack, it all created a romantic vision of that desolate piece of world. It’s inhabitants use their own language not understood by the rest of Georgians. Today to reach Mestia, the biggest town of Svanetia and it’s capital, you use a fairly good road. Additionally, there’s an airport in the town. It’s a good thing for the locals. They can host a lot more tourist, who lured by the exotic of the place came in numbers. For my taste it was bit crowded place, so after I took a look around Mestia, I’ve decided to continue my journey, so I could spend the night in Ushguli. It was a good choice. Ushguli gives you a feeling of being close to the end of the world. To reach it you need to negotiate quite difficult roads. The village is located at 2.100 meters above the sea level. It’s full of fortified houses with obligatory stone towers. The scenery over there is just breathtaking. So the next day to make the most of my stay, I’ve decided to return to Kutaisi taking a different road from the one I’ve arrived by. Shortly before I got reports the road was impassable. If I could do it, it will be a nice loop around Svanetia. I gave it a try. Just shortly after Ushguli, I’ve met a Scotsman who was dealing with some problem of his bicycle on the side of the road. I’ve stopped to see if I could help. It turned out that the tube and tire was cut by some sharp stones. I gave my sanitary cream which package was used to hold the tire at the location where the tire was badly damaged. I continued with my trip and just after a kilometre a road was blocked with a landslide. There was a stacked bulldozer which tried to make it passable but only turned the road into a muddy puddle. I would be stuck in it as well. I’ve dismounted the motorcycle in order to look for alternative routes. A detour was also risky, because the surrounding meadow was boggy. Finally I’ve decided to give it a try. I’ve almost made it but got stuck while trying to get back on the road from the meadow. At that moment the Scotsman arrived alone with some two Poles in the off-road vehicle. They helped me to push the motorcycle over the muddy part. Thanks to them I was able to continue my journey and enjoy one of the prettiest parts of Georgia.

Previous Post Next Post